Przejdź do głównej zawartości

Indonezyjska saga barona Michalskiego

 Burzliwy wiek XIX wywiał naszych rodaków na najdalsze krańce świata. Ale czy ktoś spodziewałby się polskiego akcentu w dalekiej Indonezji, i to na lotnisku? Jak się okazało, jak najbardziej...
W czasach zamierzchłych, tj. w tegoroczne wakacje, kiedy miałem nadmiar czasu wolnego, moją ulubioną rozrywką było granie w komputerowy symulator lotu i "latanie" do ciekawych, pięknych albo egzotycznych miejsc, które chciałbym kiedyś odwiedzić. Bawiłem się więc nad wirtualną Norwegią, Jakucją, czy wreszcie moją ulubioną Indonezją. I tak wyszło, że kiedy szukałem nowych tras na lotniczej mapie, znalazłem lotnisko o niecodziennej nazwie. Otóż port lotniczy miasta Medan, najważniejszego miasta północnej Sumatry nosi nazwę...  Polonia. 
Lotnisko Medan-Polonia z lotu (aluminiowego) ptaka.
Rzecz jasna w głowie zapaliła mi się ostrzegawcza lampka. O ile do dziwnego podobieństwa indonezyjskich słów do polskich zdążyłem się już przyzwyczaić (np. pocong czytane "pociąg" oznacza pewien bardzo wredny rodzaj widma czy też zjawy, co prowadzi do śmiesznych pomyłek. Pociąg to kereta api) to tutaj nie mogło być mowy o zbiegu okoliczności. Krótkie wpisanie w wujka google hasła "lotnisko medan-polonia" dało ten oto artykuł z Onetu. Okazało się, że prócz Wikipedii i tego (skądinąd świetnego) artykułu na temat tajemniczego polskiego lotniska nie ma w internecie żadnych informacji, a te, które są, są wyjątkowo skąpe i pozostawiają wiele haczyków i niedomówień. 
Historia w teorii jest taka. Otóż nazwa lotniska jest pochodną nazwy plantacji, którą na tym terenie w 1872 założył baron Michalski, uciekinier z Polski po powstaniu listopadowym. I tu już pojawia się pierwszy haczyk. Rzeczpospolita nie nadawała przecież baronii, ów baron musiał mieć więc już jakieś kontakty międzynarodowe przed swoim wyjazdem. Mógł np. wżenić się w jakąś, dajmy na to francuską albo niemiecką rodzinę szlachecką (na to pierwsze wskazuje fakt, że podpis fotografii z archiwum holenderskiego pisze go z francuska "Michalsky"), pojechać na ochotnika do walczącej Kongresówki a potem uchodzić. Możliwe też, że baronia owa była wymysłem samego Michalskiego (nic więcej poza historią z lotniskiem o tej postaci nie znalazłem) albo osobnik ten w ogóle był cudzoziemcem. Wygląda na to, że pełna odpowiedź na to pytanie wymagałaby wizyt w archiwach jeśli nie indonezyjskich, to na pewno holenderskiego Tropenmuseum.

Wg. holenderskiego Tropenmuseum, fotografia ta przedstawia dom Michalskiego w latach 70. XIX w
Ciekawie przedstawia się również fotografia domu barona, jedyny materiał ikonograficzny, jaki wyszperałem na jego temat. Chatynka z bambusa wskazuje, że nie mógł on być zbyt zamożnym człowiekiem. 
Jak widać, mnóstwo tajemnic. Dalej jednak robi się jeszcze ciekawiej. Otóż w 1879 r. baronowi koncesję na prowadzenie plantacji odebrano, mieszkających tam Polaków (baron chciał z medańskiej Polonii rzekomo zrobić centrum polskiej emigracji) eksmitowano, a zezwolenie przekazano Kompanii Deli (Deli Maatschappij) która należała do, formalnie na tym terenie rządzącego, ale w praktyce zależnego od Holendrów Sułtanatu Deli. Być może sułtanowi nie spodobała się zbyt agresywna polityka kolonizacyjna Michalskiego? Czasy na Sumatrze były burzliwe - Holendrzy byli właśnie w trakcie podporządkowywania sobie tego rejonu, w leżącym dalej na płn. Acehu trwała rewolta. Co się właściwie stało? Tego również nie wiadomo. Słuch o baronie zaginął, tak tajemniczo, jak się pojawił.
Teren pełnił od tamtego czasu różne funkcje (nazwa pozostała),  aż do 1928 r., kiedy na znajdującym  się tam torze wyścigów konnych wylądował Fokker F. VII towarzystwa KLM, w ramach przecierania szlaków do otwarcia regularnego połączenia z Indiami Wschodnimi. Od tamtego czasu datuje się "lotniczą" historię tego miejsca. W czasie wojny lotnisko było bombardowane przez Japończyków i służyło za bazę najpierw aliantów, a potem japońską. Po wojnie wprowadziły się tam Indonezyjskie Siły Powietrzne. W 1975 r. port przeszedł pod częściowy zarząd cywilny. 
Widok na kierunek 05 drogi startowej w czasie końcowego podejścia. Widoczne zabudowania otaczające lotnisko. 2003.
Lotnisko to było sceną najtragiczniejszej katastrofy w historii indonezyjskiego lotnictwa. 26 września 1997 roku Airbus A300B Garuda Indonesia wykonujący rejs 152 z Dżakarty rozbił się około 18 mil od lotniska w czasie podejścia wykonywanego w warunkach obniżonej widzialności, zabijając 234 ludzi, wszystkich na pokładzie. 
Ostateczną przyczyną zamknięcia lotniska były rozrastające się dookoła zabudowania. W 2013 r. cywilną część lotniska zamknięto, a obecnie pod nazwą Bazy Lotniczej Soewondo wykorzystywane jest przez wojsko. 


To, co tutaj napisałem, nie wyczerpuje rzecz jasna tematu, ale na pewno przyczyni się do jego popularyzacji. Sam raczej tego nie zrobię, ale liczę że kiedyś jakiś historyk podejmie ten temat, bo jest on bez wątpienia fascynujący.

Komentarze