Przejdź do głównej zawartości

Czerwone zęby i trójkąt miłosny, czyli betel

Jeżeli ktoś z was pomieszkiwał kiedyś w krajach między Indiami na zachodzie, Tajwanem na wschodzie i Papuą na południu, i odwiedzał przy tym coś więcej niż hotele dla białych portfeli z dolarami...

...To na pewno dostrzegł kiedyś tubylców z rudo-czerwonym uzębieniem i plujących krwią jakby właśnie dostali postrzał w płuca. Po chwili jednak okazywało się, że nie jest to epidemia żadnej przerażającej tropikalnej choroby układu oddechowego, a co najwyżej lekko narkotycznego uzależnienia, krew jest w rzeczywistości zabarwioną na czerwono śliną , a sprawcą wszystkiego jest jakże popularna, trójelementowa używka, czyli orzech betelu.

 
Tak wygląda betel gotowy do spożycia...
Znalezione obrazy dla zapytania betel teeth 
..a tak jego zadowolony (do czasu) wieloletni użytkownik 

Każdy taki "zwitek" jak na zdjęciu powyżej składa się z liścia pewnego pnącza, orzecha palmy betelowej i czegoś zawierającego węglan wapnia, np. mleka wapiennego albo pokruszonych muszli. W chwili rozgryzania w ustach zachodzi reakcja, która uwalnia z takiego azjatyckiego "zozola" składniki o lekkim działaniu stymulującym (betel jest miękkim narkotykiem i uzależnia) oraz wybijającym pasożyty. Dawka betelu plus kilotonowe ilości chili i dur brzuszny, cholera i wszystkie inne choroby trzymają się z daleka.
Tyle, że nie ma róży bez kolców. Głównym problemem nie są wbrew pozorom ani marchewkowego koloru zęby (wiele narodów Azji specjalnie czerni sobie uzębienie lub barwi na inne kolory) ani niepoczytalność po zażyciu, ale fakt, że ładowanie sobie kilka razy dziennie do ust przez wiele lat silnej zasady jaka wytwarza się w reakcji prędzej czy później prowadzi do niepożądanych efektów z rakiem włącznie. 

Równie ciekawe co sam zwyczaj żucia betelu (i przynajmniej nie rakotwórcze) są legendy dotyczące jego powstania. Historycy mają do powiedzenia jedynie to, że betel żuje się w Azji od tysięcy lat. A co do powiedzenia mają sami Azjaci? Tak żucie betelu tłumaczy się w Wietnamie. 

 Pewnie tak wyglądało miejsce, gdzie żyli nasi bohaterowie...

Pewnego razu w pewnej wiosce gdzieś w zarośniętych wilgotnym lasem górach była sobie wioska, a w niej żyła rodzina, która miała córkę imieniem Thao. W wiosce tej żyło również dwóch braci - Than i Lang. Z Tanem i Langiem był jeden problem - byli do siebie zewnętrznie bardzo podobni - tak, że tylko Thao mogła ich rozróżnić - ale zupełnie się od siebie różnili wewnętrznie. Podczas gdy Lang był otwarty, Than zamknięty w sobie i cichy. Mimo to bracia bardzo się kochali.
Wreszcie, pewnego pięknego dnia Lang zakochał się w Thao i wzięli ślub. Ale Lang nie chciał zostawiać swojego przyjaciela Thana. Zapraszał więc go do swojego domu, gdzie zamieszkał z żoną, i na wspólne spacery, ale Than unikał ich coraz bardziej. Wreszcie Lang zorientował się, że Than, mimo iż kryje się z tym, jest głęboko zakochany w Thao. Był tak nieszczęśliwy z miłości że opuścił wioskę i udał się na daleką górę na wygnanie. Po dziesięciu dniach Lang tak bardzo zaniepokoił się o brata, że ruszył za nim. Minęło kolejne dziesięć dni. Thao zaczęła się martwić o swojego męża i również za nim podążyła. 
Dotarła do szerokiej i wartkiej rzeki. Nie było tam promu, brodu, mostu, słowem: niczego, by przekroczyć wartki nurt. A że zapadał zmrok i pogarszała się pogoda, schroniła się w pobliskiej chatce. 
Mieszkało tam stare małżeństwo. Thao spytała ich, czy widzieli gdzieś w okolicy dwóch braci. Stwierdzili, że owszem, byli tu. Najpierw przyszedł pierwszy z nich. Siedział sam nad brzegiem rzeki i płakał, przytulając powietrze pustymi rękoma. Pewnego dnia zniknął, a na jego miejscu pojawiła się wapienna skała. Dziesięć dni później przybył kolejny z braci. Gdy dostrzegł, że jego brat zamienił się w skałę, przytulił się do niej i zapłakał. Następnego dnia nie było go już, a obok skały rosła palma z małymi orzechami, która swoją koroną przykrywała skałę, zdawała się ją chronić.
Gdy Thao o tym usłyszała, pobiegła do miejsca, gdzie stały palma i skała. Widząc to, gorzko zaszlochała i objęła skałę i palmę. Następnego dnia wokół palmy rosło pnącze z zielonymi liśćmi. 
Od tego czasu pnącze pieprzu żuwnego, palma betelowa i wapień są ze sobą nierozerwalnie powiązane.

 Czy kiedyś próbowaliście betelu? Dajcie znać w komentarzach!

Komentarze