Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2017

Johnny, zwycięski Johnny - Cz. 5

W terminalu czekało już na nas kilku facetów z obsługi lotniska, ale wręczona im pewna suma, uszczknięta z zawartości nesesera szybko i skutecznie przekonała ich do nie kierowania sprawy naszego wariackiego lotu na drogę formalną. Wnętrze budynku sprawiało nieprzyjemne wrażenie. Pożółkłe ściany i zszarzałą podłogę zalewało mdłe światło lamp, pod którymi zwieszały się, czarne od insektów, taśmy lepu na owady. Pierwszą rzeczą, którą trzeba było się zająć, był głód. Posiliwszy się smażonym makaronem i innymi ulicznymi przysmakami ze straganów rozstawionych na ulicy od strony miasta, wróciliśmy do środka. Rozsiedliśmy się na drewnianej, polakierowanej na zielono ławce - Dalej dzisiaj chyba nie polecimy – stwierdził Sipatro, rozpoczynając nieformalną „naradę wojenną” - Jest już prawie noc, pogoda jest niepewna... - ...i mamy uszkodzony samolot – dodałem. Yukishima na razie nie zabierał głosu, przysłuchiwał się wyłącznie, z maskującym emocje wyrazem twarzy – Kłopoty z silnikiem, rad

Johnny, zwycięski Johnny - Cz. 4

Minęła jakaś godzina i nasz niebiesko-beżowy Autocrat kołował już do pasa. Rzecz jasna, nie obyło się bez problemów. Chociaż zrezygnowaliśmy z jednej trzeciej bagażu, to i tak wszystko ledwo się zmieściło. Co się dało, upchnęliśmy pod siedzenia, a tym, czego upchnąć się nie dało, przywalony był teraz Yukishima, siedzący na tylnym siedzeniu. Ja z Sipatrą usiedliśmy z przodu, przy sterach. Objuczeni do maksimum wyglądaliśmy jak latający wóz cygański. Pogoda na latanie byłaby śliczna – brak chmur, słońce, doskonała widoczność, lekki wiatr – gdyby nie jeden szczegół. Temperatura przeszło trzydziestu dwóch stopni skutecznie utrudniała pracę stukonnemu silnikowi, i tak nie będącemu w najlepszej kondycji po długiej odstawce. Temperatura oleju doszła do dopuszczalnej granicy i, na szczęście, nie miała zamiaru pójść dalej. Obroty skakały jak zwariowane. Rozpoczęliśmy rozbieg. W teorii Autocrat powinien oderwać się przy sześćdziesięciu milach na godzinę, ale przy sześćdziesięciu pięciu

Johnny, zwycięski Johnny - cz. 3

Kuching, Malaje, 1955 rok Obudziłem się zlany potem. Była już noc, a deszcz przestał lać. Zerwałem się na równe nogi, dopadłem butelki whisky stojącej na stoliku, drżącymi rękami otworzyłem ją i pociągnąłem długi łyk. Zakręciło mi się w głowie, ale wiedziałem, że to nie wystarczy. Hotel International , mimo swojej nazwy sugerującej międzynarodowy poziom, był w rzeczywistości podrzędną, brudną speluną, miejscem, gdzie zbierali się hazardziści, zbiry do wynajęcia i prostytutki, gdzie dokonywano nielegalnych transakcji i spiskowano. I miejscem, gdzie można było się tanio napić. Gdy pchnąłem drzwi do lobby, w twarz buchnęło mi gorące powietrze, wypełnione zapachem spoconych ciał, tytoniu i alkoholu, mieszane powoli przez kręcące się pod sufitem wiatraki. Kiedy wparowałem do środka, z obłędem w oczach, ubrany w opadające spodnie, rozpiętą koszulę ukazującą brudny podkoszulek i luźny, wygnieciony krawat, rozmowy i szmery momentalnie ucichły, a wszystkie oczy odwróciły się n

Johnny, zwycięski Johnny cz. 2

Choć w mojej sytuacji mogłem się spodziewać najwyżej kolejnego wierzyciela, względnie komornika pod eskortą policji z nakazem egzekucji, to postanowiłem otworzyć. Odstawiłem butelkę na stolik i poszedłem do drzwi. Zgrzytnął zamek i moim oczom ukazał się, ubrany w białą koszulę, beżowe spodnie i czarny kapelusz niemłody już, na oko pięćdziesięcioletni Azjata o rozczochranej, wychodzącej spod kapelusza czuprynie, głęboko osadzonych oczach i kanciastej twarzy. W rękach miał mokry, czarny parasol i okuty na rogach solidny neseser. Gdy go zobaczyłem, przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz - Czego pan chce? – spytałem szorstko. Ton głosu, w połączeniu z moim niechlujnym wyglądem, rozpiętą do połowy koszulą i luźnym krawatem, musiały robić nieprzyjemne wrażenie, ale Azjata zdawał się nie robić sobie nic z mojej szorstkości - Pan Johnny, jak mniemam? - ni to stwierdził, ni to spytał. Mówił po angielsku z silnym, japońskim akcentem, ale poprawnie i bezbłędnie – Przyszedłem złożyć panu pewną

Johnny, zwycięski Johnny - cz. 1

Przyszły wakacje, a więc mam wreszcie czas na pisanie. Po prawie roku wraca więc na bloga literatura piękna. Znowu lądujemy w Azji, ale tym razem na Malajach Brytyjskich, a konkretnie w Sarawaku - malajskiej części wyspy Borneo Zapraszam do lektury i komentarzy oraz poprawek merytorycznych. Dzieło jest cały czas w fazie produkcji - to, co dostajecie dzisiaj to jakaś 1/7 tego, co już napisałem. Kolejne części będą się ukazywały, ale regularności nie obiecuję A więc bierzcie wachlarze i wodę z lodem (bo kocyk i kakao to nie na naszą pogodę) i czytajcie! ************************************************************************************* Kuching, Malaje, 1955 rok Pociągnąłem do siebie dwie czerwone dźwignie i huk dwóch motorów Dakoty ucichł, uwalniając przestrzeń dla wielu innych dźwięków – szumu wiatru, szurania i tupania pasażerów gramolących się do wyjścia, głosu mojego drugiego pilota, Ahmeda Sipatro, uśmiechającego się do pasażerów i pozdrawiającego wysiadających raz